Od momentu ogłoszenia raportu MAK przez Polskę przetacza się istna histeria. Zasadniczo - jest to nasz narodowy sposób reagowania na gros spraw nas dotyczących, więc, zdawałoby się, nie ma się czemu dziwić. Ten jednak tumult o tyle dziwi, że dotknął całą (z wyjątkami na wagę złota) klasę polityczno-medialną (owego dnia strach było, dosłownie, otworzyć puszkę z sardynkami, żeby nie usłyszeć biadolenia) . No i te dwadzieścia (z lekką górką) procent społeczeństwa - w całości wyborców nadal jeszcze, mimo wszystko, skłonnych głosować na PiS i jej desydencki odłam. Pozostała część społeczeństwa, jak się zdaje, dużo wstrzemięźliwiej zareagowała. Na co?
Raport rosyjskiego MAK jest tak samo na wskroś rosyjski - a właściwie jeszcze w pełni radziecki - jak lotnisko Siewiernyj w Smoleńsku oddaje w całej krasie obecną kondycję naszego wielkiego wschodniego sąsiada. Ludzie! Mentalność sowiecka (postsowiecka, rosyjska - jedno licho!) nie jest, nie była i nigdy nie będzie w stanie przyznać się do błędu! I my, Polacy, do tego ich nigdy nie zmusimy, bez względu na to czy premierem jest Tusk, czy byłby Kaczyński. A niech tam sobie ogłaszają, publikują! My też sobie opublikujemy nasz polski, w pełni obiektywny i rzetelny protokół wyjaśniający całość okoliczności tego ze wszech miar nieszczęśliwego wydarzenia z 10.04.2010 r. Sprawozdanie, gdzie obok, naszej polskiej winy, bezsprzecznej, znajdą się wszelkie niedoskonałości rosyjskie, wyszczególnione z iście benedyktyńską drobiazgowością.
W zamian, zdając sobie z powyższego sprawę, proponuję napawać się z lekką nutką wyższości (ale bez przesady, bo my też bałaganiarze współwinni tragedii) obecnym stanem Rosji. Im większe tam rozprężenie, im większy chaos, tym państwo słabsze, a dla nas bezpieczne - lub - w razie czego - łatwiejsze do pokonania. Zresztą - kogo tu pokonywać, gdy tam, dosłownie kawałek drogi dalej, potężniejące z dnia na dzień Chiny...
Komentarze