Jednym, o ile nie jedynym wystąpieniem podczas dzisiejszej - zapowiadającej się gorąco, a w sumie dość miałkiej merytorycznie - debaty o działaniach rządu w sprawie wyjaśniania katastrofy smoleńskiej, wieńczącej - oj, spraw, Panie Boże - ten "gorący tydzień" wyjaśniania przyczyn wydarzenia z dn. 10.04.2010 r. - było przemówienie posła niezrzeszonego pana Andrzeja Celińskiego. Jakże inaczej, jak celnie i sensownie zabrzmiały słowa tego wybitnego, zasłużonego parlamentarzysty RP pośród zalewu taniego populizmu i zwykłej politycznej tandety.
Przejrzałem pokrótce portale internetowe i nie znalazłem nawet słowa odniesienia do wspomnianego wystąpienia. Czyżby to dlatego, że i mediom się dostało - całkowiecie zasłużenie, zresztą - od pana posła Andrzeja Celińskiego? Ale, w kilku słowach, po kolei.
Przede wszystkim, pan poseł na nowo "zdefiniował" robiące od wczoraj zawrotną karierę słowo: zaprzaństwo. Tak, zgadzam się z panem, panie pośle, dla mnie zaprzaństwem też jest odwoływanie się po pomoc w wyjaśnianiu przyczyn tego naszego narodowego nieszczęścia sprzed niespełna roku (toż to, ewentualne, dalsze epatowania przed całym światem tą narodową, polską bylejakością z odrobiną słowiańskiej naiwności jeszcze bardziej nas skompromituje!) do jakiś organizacji międzynarodowych, czy innych, niezainteresowanych państw. I już sam pozwolę sobie przypomnieć - czymże to była, jak nie zaprzaństwem, nie tak dawna znów wycieczka "wczorajszego autora" tego słowa i jego koleżnaki do USA (dla ścisłości: chodzi o pana posła Antoniego Macierewicza i panią Annę Fotygę)?
Na pełny szacunek zasługuje niezwykła, wręcz unikatowa, w dzisiejszej Polsce umiejętność wzniesienia się ponad podziały polityczne. Ni to brat, ni swat, pan premier Donald Tusk i cała koalicja rządowa dla pana posła Andrzeja Celińskiego, a jednak ten potrafił oddać rację panu premierowi (też, swoją drogą, niezłe wystąpienie). Bo czyż: po pierwsze: prawda ponad wszystko, po drugie: pokój zewnętrzny, po trzecie: pokój wewnętrzny - jako główne klucze prowadzące do pełnego wyjaśnienia przyczyn i przebiegu katastrofy smoleńskiej to jakiś opaczny, niedorzeczny drogowskaz? Na podobnie postawione pytanie przez pana posła Celińskiego na sali, nikt skory do odpowiedzi się nie znalazł, co symptomatyczne. Nietuzinkowa klasa, a i wrodzona inteligencja, panie pośle.
I sprawa ostatnia: rola mediów w tym najgłośniej od dawna bulgoczącym polskim bagienku. Zilustrowana została przykładem wywiadu prowadzonego 1-2 dni temu w jednej z najelitarniejszych stacji telewizyjnych przez klasową dziennikarkę (domyślam się, że chodzi o TVN24 i panią Monikę Olejnik), która jakiś kolejny mega-andron wygłoszony przez wicepremiera z czasów rządów PiS (teza, że gdyby w raporcie MAK padło słowo prawdy to jego autorzy nie biały nad Morzem Czarnym, a czarny nad Morzem Białym chleb by jedli) skwitowała... zmianą tematu. A słowa te piszę, słuchając właśnie jednym uchem "Rozmowy Rymanowskiego" z panem prezesem PiS panem Jarosławem Kaczyńskim (pytanie red. Rymanowskiego: "czy chce pan dopaść premiera Tuska?"). Coż, czemuż to IV władza ma ustępować I władzy (z trójpodziału władz wg barona de Montesquie)?